Deszcz leje po mordzie
Na świeżym powietrzu
To miał być wiersz w hołdzie
Spacerom o zmierzchu
Lecz oddać nie sposób
Jest wszystkie uroki
Szarzyzny miast osób
Ubranych w no smoking
Gdzie nie ma litości
Na każde skinienie
W przeciągu wietrzności
Coś wyje jak szczenię
Za oknem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz